-Ale jeśli wszyscy stróże nocni mają wolne... to kto pilnuje w nocy pizzerii? -zapytałam się wszystkich (oprócz Martina.)
-Gdzie pracujesz? -zapytał mnie Martin.
-W Freddy Fazbera's Pizza... -odpowiedziałam.
-To tam gdzie są te króliczki i misie? -zapytał.
-Tak.
-Hahahah... pilnujesz zabawek żeby nie uciekły?
-Tak, pilnuję słodkich króliczków żeby nie uciekły. *i mnie nie zabiły* -odpowiedziałam i w tym samym czasie Mike krzyknął:
-Pad się rozwalił!
-Tym razem to nie ja -powiedział Martin.
-Mike rozwalił pada, bo jego drużyna przegrała w deathmatch'u! -krzyknął Jeremy.
Zrobiłam poker face'a.
-On sam się popsuł... jakiś słaby był... -powiedział Mike.
-Taa... przed wczoraj go kupiłam... -powiedziałam.
-Wróćmy do tematu z przed dziesięciu minut... to kto pilnuje animatronów? -zapytałam znów.
-Pożycz telefon to zadzwonię do szefa -powiedział Mike.
-Lepiej nie, bo jak ci wolne odbierze to mi jeszcze telefon rozwalisz... -powiedziałam śmiejąc się.
-Dobra, dobra, ja zadzwonię... kurde jednak nie... hajsu nie mam -powiedziała Laura.
-W takim razie ja zadzwonię -powiedział Martin.
Wszyscy się na niego spojrzeli.
-Ale wiesz w ogóle o co chodzi? -powiedział Jeremy.
-Nie -odpowiedział Martin. Jeremy spojrzał na niego po czym zadzwonił do szefa. Słuchaliśmy chwilę rozmowę, po czym Jeremy się rozłączył.
-Fritz... Fritz Smith...skądś znam te nazwisko... szef mówił jeszcze że szuka jednego pracownika... -powiedział po czym usiadł na fotelu i zauważył że nie wypił kakałka.
-Ja mogę... -powiedział Martin.
Spojrzałam na niego, po czym znów spojrzałam na Laurę...
-Jeśli naprawdę chcesz tam pracować... idź do Freddy Fazbear's Pizza. Teraz... mogę iść z tobą... -powiedziałam.
-Jasne! -powiedział Martin. Za chwilę udaliśmy się do pizzerii. Martin wszedł do biura szefa, i za jakieś pięć minut wyszedł.
-Mam pracę! -powiedział- sześć godzin siedzenia w biurze i nic nie robienia! *No nie wiem, czy nic nie robienia...* Poszliśmy do domu... za jakieś pół godziny Mike i Laura poszli do domów. Martin poszedł ubrać się w ubrania do pracy.
-Myślisz że mam iść z nim? Nie wiadomo czy ten cały Fritz wie jak obchodzić się z animatronikami, a jeśli on nie będzie wiedział obu ich zabiją już o pierwszej w nocy. -zapytałam Jeremy'iego.
-Lepiej z nim idź... tylko siedź gdzieś w kącie, czy coś... jeśli nie będą wiedzieli jak sobie poradzić pomożesz im. -odpowiedział.
Dzień zleciał dość szybko... o 20 ubrałam się w strój nocnego stróża i zjadłam kolację. 23 byliśmy w pracy.
-Po co idziesz ze mną do pracy? -zapytał znudzony Martin.
Nie odpowiedziałam. Gdy weszliśmy do biura na krześle siedział dość młody chłopak. Miał rude włosy i okulary *Rozumiem że to Fritz?*.
-Myślałem że będzie jeszcze jeden stróż, a nie dwóch... -powiedział Fritz.
-Mnie tu nie ma... może to trochę dziwnie zabrzmi, ale jestem tu by pilnować jego. -powiedziałam i wskazałam palcem Martina, po czym usiadłam w kącie na kartonie. Wybiła 12... przyglądałam się trochę jak pracuje Fritz... chyba jednak kiedyś tu pracował... patrzył w kamery, nakręcał pozytywkę. Była trzecia gdy do biura wbiegł Foxy.
-CO TO JEST?! -krzyknął Martin.
-Foxy... -powiedziałam. Za chwilę Fritz wziął do ręki latarkę i oślepił lisa.
-Czemu on wbiegł do biura? Przecież w dzień jest taki grzeczny... nie chce mnie zabić... -powiedział przerażony Martin.
-Siadaj tu -powiedziałam i wskazałam ręką na karton.
Martin usiadł a ja podeszłam do drzwi. Fritz mówił czy coś się zbliża, a ja zamykałam drzwi. W końcu wybiła 6.00. Pożegnałam się z Fritz'em i zawołałam Martina.
-Chodź...
Martin wstał i wyszliśmy z biura. Gdy wróciliśmy do domu Jeremy od razu mnie zapytał:
-Poradzili sobie?
-Fritz chyba kiedyś już tam pracował. Gdy tylko do biura wbiegł Foxy musiałam zmienić Martina bo tak się bał że siedział całą noc na kartonach... -odpowiedziałam.
O 7 położyłam się spać. Obudziłam się o 14 i poszłam do Laury.
-Hej -przywitałam się (czyt. weszłam do jej domu i krzyknęłam HEJ!)
-Cześć. -odpowiedziała- no i co? Fritz umiał obsługiwać się kamerami?
-Chyba wcześniej już tam pracował... -odpowiedziałam.
-A fajny jest? -zapytała.
-A co ja Wikipedia jestem? Powiedziałam do niego dosłownie jedno zdanie... Laura.
-A jaki ma kolor włosów?
-Jest rudy... -odpowiedziałam.
-Serio?
-Noo, ja tam nie mam nic do rudych... haha -powiedziałam.
Laura przytaknęła. Wyglądała trochę jakby się zakochała... w osobie której w życiu nie widziała na oczy.
-Chcesz do niego numer? Hahah -zapytałam ją śmiejąc się.
-Masz?
-Nie, ale Jeremy ma...
-Dawaj!
-Gadaj z Jeremy'm.
-Okej -powiedziała szeroko się uśmiechając.
O 15 poszłam do domu. Jeremy akurat siedział w salonie więc zapytałam.
-Ej, ty masz numer do Fritz'a nie?
-Mam... -odpowiedział chłopak- a co? Chcesz?
-Laura chce...
-Aaha -powiedział Jeremy.
Podałam Laurze numer i usiadłam na :mojej ukochanej: kanapie. Myśląc sobie o niczym przypomniało mi się że Martina nie ma w domu.
-Chodź w sumie, po co go szukać?
-Co mówiłaś? Nie usłyszałem -zapytał Jeremy.
-Nic, nic...